Posiadamy sporo miejsc, które zdążyła nam natura sama zagospodarować, tracąc na to niemało czasu oraz wykazując się przy tym inicjatywą najmądrzejszą z możliwych. Naprawdę nie wszędzie trzeba wszystko od razu wyciąć, wyrżnąć i zaorać, aby koniecznie zaznaczyć swoją „ucywilizowaną” obecność i szczególnie rozumianą troskę o tzw. „prawdziwy porządek”. Może warto czasami sięgnąć do przykładów podpatrzonych gdzie indziej, skoro na miejscu tak trudno je odnaleźć. W tych okolicznościach, „organoleptyczny” przykład z Zielonej Wyspy wydaje się być godnym przynajmniej chwili zastanowienia.