W roku 2017 Światowy Dzień Drzewa przypada na 10. października.
To święto wymyślone przez Juliusa Sterlinga Mortona, sekretarza rolnictwa Stanów Zjednoczonych, prywatnie miłośnika przyrody. Zaapelował on do rodaków, by 10 kwietnia posadzili drzewa. Dziś Arbor Day to akcja znana na całym świecie, w Polsce oficjalnie obecna od 2002 roku.
Las Bawarski jak Białowieża. "Hodujesz korniki, ty świnio”
To, co dziś się dzieje w Białowieskim Parku Narodowym, mogłoby się wydarzyć dwadzieścia lat temu w Niemczech. Historia Lasu Bawarskiego potoczyła się jednak inaczej.
- Grozili mi śmiercią i nazywali "grabarzem Lasu Bawarskiego”. Jakaś starsza pani naubliżała mi przez telefon: "Hodujesz korniki, ty świnio!”, a handlarz drewnem z Freyungu powiedział: "Bibelriether jest narodowym nieszczęściem” - wspomina pierwszy dyrektor pierwszego niemieckiego parku narodowego w wydanej w tym roku książce "Zostawić przyrodę przyrodzie”*. - W korowodzie karnawałowym w Neuschönau opatrzona moim nazwiskiem kukła z powrozem na szyi została powieszona na "ostatnim uschniętym drzewie” w parku narodowym - dodaje Hans Bibelriether**.
Ta książka to zapis trwających od niemal pół wieku zmagań o zachowanie Lasu Bawarskiego - górskiego pasma na granicy niemiecko-czeskiej - jako obszaru, na którym pierwsze i ostatnie słowo ma należeć do przyrody. Bibelriether walczył o to przez 30 lat, potem pałeczkę przejęli jego następcy. Po drugiej stronie sporu od samego początku stali, i do dziś stoją, leśnicy i myśliwi, których zdaniem przyroda sama, bez ich interwencji, sobie nie poradzi
Mgliste wyobrażenie…
11 czerwca 1969 roku bawarski parlament podjął jednogłośnie decyzję o utworzeniu na powierzchni niemal 11.000 hektarów Parku Narodowego Lasu Bawarskiego (PNLB). Bibelriether pracował w tym czasie w nadleśnictwie Monachium Północ i miał serdecznie dość siedzenia w wielkim mieście. Kiedy więc w stołówce ministerstwa rolnictwa spotkał dyrektora Kiliana Baumgarta, wyraził gotowość przeniesienia się do Spiegelau w Lesie Bawarskim, gdzie zarząd PNBW miał mieć swoją siedzibę. Nominację na dyrektora otrzymał 2 października. Zastępcą został jego szkolny kolega i przyjaciel Georg Sperber.
- Miałem tylko bardzo mgliste wyobrażenie o tym, czym jest park narodowy, nie mówiąc już nawet o tym, jak się coś takiego tworzy - przyznaje po latach. - Ubiegałem się o tę posadę przede wszystkim po to, by wreszcie wynieść się z Monachium. Na wieś, do przyrody - to było moje marzenie.
…późny start…
Wydaje się to niewiarygodne, ale otwarty 7 października 1970 roku PNLB stał się pierwszym parkiem narodowym w Niemczech. Jeszcze później, bo dopiero w 1981 roku, powstał pierwszy w Austrii PN Wysokich Taurów. Ich projekty były pojawiły się wprawdzie już w latach 1937 i 1939, ale to nie był dobry czas dla ochrony przyrody. Wówczas odpowiedzialnym za to był Herman Göring, oficjalnie najwyższy łowczy III Rzeszy, a stworzone przezeń „obszary ochrony przyrody” były po prostu zamkniętymi rewirami łowieckimi.
Dla porównania: najstarszy na świecie Yellowstone National Park w USA istnieje od 1872 roku. W Europie pierwszeństwo należy do Szwecji, która w 1909 roku otworzyła od razu dziewięć parków. Najstarsze polskie zaś - pieniński i białowieski - zaczęły działać w 1932 roku.
…i trudne początki
Przeciwko idei utworzenia PNLB od pierwszych chwil występowali obawiający się o swoje interesy myśliwi i leśnicy, natomiast wspierali ją komunalni i regionalni politycy z obszaru leżącego wówczas na końcu świata, pod "żelazną kurtyną”. Liczyli, że park ściągnie turystów i ożywi region.
Przełom przyniosła nominacja Hansa Eisenmanna na bawarskiego ministra rolnictwa w 1969 roku, który opowiedział się za utworzeniem parku, a potem przez cały czas urzędowania aż do śmierci w roku 1987 zdecydowanie wspierał działalność parku. Szczególnie ważne było jego poparcie dla decyzji o rezygnacji z usuwania z parku drzew powalonych przez wiatrołomy i kornika drukarza.
Leśnicy jednak nie składali broni. Kiedy 5 listopada 1969 Bibelriether i Sperber obejmowali zarząd parku, usłyszeli od dyrektora Baumgarta: - Teraz przez trzy lata udajemy, że coś robimy, a potem to się samo załatwi.
Baumgart nie przewidział, że obaj potraktują powierzoną im misję poważnie. Między nimi a ministerialnym wydziałem leśnictwa szybko doszło do wielu konfliktów, gdy na przykład nie wyrazili zgody na budowę nowych dróg w parku. W końcu usłyszeli od dyrektora Hermanna Haagena, że oddelegowanie ich do Spiegelau było jego "największą pomyłką”. Rok później Haagen mówił już wprost, że ma w parku "dwóch szaleńców”.
Wiatrołomy…
Jesienią 1972 roku gwałtowna burza powaliła w Lesie Bawarskim 5000 świerków. Bibelrietherowi, który wtedy już rozumiał, że w parku narodowym należy ograniczać interwencje człowieka do minimum, udało się nie dopuścić do usunięcia 30 z nich. Przez następnych dziesięć lat wyrósł między nimi młody, mieszany las, bardzo odmienny od powalonej przez wichurę świerkowej monokultury. Leżące na ziemi pnie po prostu uniemożliwiły sarnom i jeleniom zjedzenie wyrastających pomiędzy nimi młodych drzewek.
Kiedy więc 1 sierpnia 1983 roku kolejna nawałnica położyła świerki na 87 hektarach parku, miał czym przekonać ministra Eisenmanna, że leżących drzew nie należy ruszać. – Wiatrołomy pozostaną. Chcemy tu mieć puszczę dla naszych dzieci i wnuków – zadecydował minister.
…i korniki
Już w 1976 roku w Bawarskim Lesie zaczęły umierać jodły, a cztery lata później także świerki. Był to skutek kwaśnych deszczy spowodowanych narastającym zanieczyszczeniem powietrza. Poza tym zrobiło się cieplej. Podczas gdy w latach 70. było mniej niż dziesięć dni w roku z temperaturami powyżej 25 stopni Celsjusza, pod koniec następnej dekady bywało ich nawet 25.
– Rok 1986 zaczął się w Lesie Bawarskim wyjątkowo ciepłą i suchą wiosną – wspomina Bibelriether. A pod koniec maja i na początku czerwca doszło do gradacji (masowego namnażania się) kornika drukarza na okrajach wiatrołomu z 1983 roku. Jej szczyt przypadł na rok 1987. Entomolodzy twierdzili jednak, że załamie się ona w ciągu dwóch, trzech lat.
I rzeczywiście, w 1991 roku chrząszcz praktycznie zniknął. W sumie jego ofiarą padło w tym czasie 110 hektarów świerków – jeden procent powierzchni parku.
Nieodpowiedzialny eksperyment…
Tymczasem zimą 1990 roku przez Niemcy przewaliły się dwa potężne orkany, Vivian i Wiebke. W Lesie Bawarskim powstały kolejne wiatrołomy, które zgodnie z koncepcją Bibelriethera pozostały nietknięte.
A potem przyszły kolejne gorące lata. W 1994 roku kornik powrócił i uśmiercił 54 hektary świerków. W następnym roku kolejnych 26 hektarów.
W końcu stało się coś, czego nikt nie przewidywał. W 1997 roku, krótko po powiększeniu PNLB do ponad 24.000 hektarów, gradacja kornika nasiliła się w niespotykanej do tej pory skali. Do końca lat 90. ofiarą chrząszcza padło 2500 hektarów lasu.
Przeciwko Bibelrietherowi rozpętała się kampania, w której żądano „powstrzymania największej leśnej katastrofy wszech czasów” i „zakończenia nieodpowiedzialnego eksperymentu parku narodowego”, a jemu osobiście grożono śmiercią.
Dobrze wiedział, dlaczego: – Olbrzymia liczba martwych drzew i brązowe plamy w zielonym lesie budziły emocje – napisał. Niemcy po prostu nie byli przyzwyczajeni do widoku martwych drzew.
- Nigdzie w świecie nie było kraju, gdzie las byłby wtedy tak „uporządkowany”, jak w Niemczech - tłumaczył Bibelriether, który widział stojące i powalone martwe drzewa w lasach od Alaski po Ziemię Ognistą, od Australii po Chiny i Afrykę, a także w Europie, od Finlandii po Pireneje, w Polsce, w byłej Jugosławii i nawet w Anglii - tylko nie w Niemczech.
…czy niepowtarzalne widowisko?
Dyrektor znów jednak miał szczęście. 22 października 1997 roku gościł w parku premiera Edmunda Stoibera. Pokazał mu obszar dotknięty dziesięć lat wcześniej pierwszą gradacją kornika. Rósł tam już „urozmaicony i bogaty w różne gatunki młody las”.
– Raz jeszcze potwierdziło się moje stwierdzenie, które bulwersuje wielu kolegów: „Wiatrołom i kornik są instrumentami przyrody, przy pomocy których przekształca ona niestabilny las gospodarczy w stabilny las naturalny” – twierdzi Bibelriether.
Po tej wizycie Stoiber stwierdził, że istnieją tylko dwa wyjścia: albo opowiedzieć się za parkiem narodowym, albo ogłosić jego porażkę i zacząć zwalczać kornika tradycyjnymi metodami na całej powierzchni.
- W tej sytuacji powinniśmy widzieć szansę odnowy lasu. Pod obumarłymi drzewami rozwija się jedyna w swoim rodzaju puszcza. Las Bawarski daje nam możliwość przeżywania i śledzenia jedynego w swoim rodzaju widowiska przyrodniczego w Europie Środkowej - dodał bawarski premier.
- Premierowi Stoiberowi zawdzięczamy, że park narodowy wciąż jeszcze istnieje – podsumowuje Hans Bibelriether.
Dwa razy więcej gatunków
- Kornik położył w Lesie Bawarskim do dziś 6000 hektarów świerków – mówi Redakcji Polskiej Deutsche Welle prof. Jörg Müller, odpowiedzialny za ochronę przyrody i badania wiceszef PNLB. – Dzięki temu otworzyła się zwarta przedtem korona lasu, powstały w nim dobrze naświetlone obszary, a na ziemi przybyło martwego drewna. W efekcie znacznie powiększyły się populacje rzadkich tu niegdyś gatunków roślin i zwierząt.
Z braku wcześniejszych obserwacji trudno dziś liczbowo określić, jak bardzo wzrosła bioróżnorodność na obszarze parku. Można jednak porównywać między sobą różne jego obszary. - I na podstawie tego bardzo przybliżonego porównania możemy powiedzieć, że tam, gdzie działał kornik, liczba gatunków się podwoiła - mówi prof. Müller.
Hans Bibelriether, „Natur Natur sein lassen. Die Entstehung des ersten Nationalpark Deutschlands. Der Nationalpark Bayerischer Wald” („Zostawić przyrodę przyrodzie. Powstanie pierwszego parku narodowego w Niemczech. Park Narodowy Bawarski Las”), edition Lichtland, Freyung 2017.
** Geograf, biolog i leśnik Hans Bibelriether (urodzony w 1933 roku w Spiegelau) kierował Parkiem Narodowym Lasu Bawarskiego od 1969 do 1998 roku. W 1999 roku był prezesem Federacji Parków Przyrodniczych i Narodowych Europy (a wcześniej, w latach 1984-95 jej wiceprezesem i sekretarzem generalnym) oraz prezesem jej niemieckiej sekcji (1991-96), a także wiceprezesem Komisji Parków Narodowych przy Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody IUCN (1986-94).