Julie Martini mieszka w Monachium. Jest artystką, maluje i robi zdjęcia. W zamkowej galerii można oglądać wystawę jej prac.
Pałac w Mosznej miał w swojej historii wielu właścicieli, ale to właśnie Franz Hubert, hrabia von Tiele-Winckler zasłynął jako jego wielki budowniczy. Odbudował go po pożarze, rozbudował o nowe skrzydła oraz słynne 99 wież i wieżyczek. A Julie Martini, grafik i fotografik z Monachium w Niemczech jest w prostej linii jego prawnuczką "po kądzieli".
- Pierwszy raz przyjechałam tu rok temu, to było dla mnie wielkie przeżycie, zobaczyć zamek, jaki znałam z fotografii i opowiadań babci, która tu się wychowała - wspomina 58-letnia artystka. - Ordynator Zygmunt Więcek przyjął mnie wtedy z wielką gościnnością. Oprowadził po komnatach, pokazał zamkową galerię i to właściwie jego żona zaproponowała żebym wystawiła tutaj swoje prace.
W sobotę (15 września) w zamkowej galerii odbył się wernisaż wystawy Julii Martini zatytułowany "Barwy kwiatów".
To 57 artystycznych zdjęć: róże, lilie, irysy, dalie oraz zamek w Mosznej. Ci, którzy przyszli na otwarcie wystawy podkreślali, że jest to dla zamku wielkie wydarzenie:
- Pani Martini jest artystką znaną w Europie, więc to dla nas wyróżnienie - mówi Kazimierz Grodzki, dyrektor Centrum Terapii Nerwic.
Wzruszona była również sama Julie. Cztery dni, które spędziła w Mosznej mieszkała w dawnej Złotej Sypialni pradziadka Franza Huberta. W zamku oraz pałacowym ogrodzie zrobiła setki zdjęć.
- Nigdy nie myślałam o sobie jako o ewentualnej spadkobierczyni zamku - podkreśla artystka. - Jest wielu innych krewnych, którzy mieliby do niego większe prawo niż ja, ale myślę że pałac jest w tej chwili w dobrych rękach. To miejsce ma dla mnie wielkie znaczenie sentymentalne. I cieszy mnie, że jest otwarte dla ludzi. Zamek jest jeszcze piękniejszy niż na fotografiach z rodzinnego albumu! Na pewno tu jeszcze wrócę!