Wysportowane, pochylone sylwetki gladiatorów, pilnujących wjazdu do zamku aleją dębów czerwonych, zna każdy turysta, odczuwając czasami nawet dziwne mrowienie ... , gdy zwróci uwagę na delikatne miejsca, w które zostali postrzeleni przez równie walecznych i niezapomnianych żołnierzy krasnej armii... . Można jednak gladiatorów pozostawić za plecami, przejść szosę i skierować się drogą gruntową w głąb kompleksu leśnego, gdzie trafimy dosyć szybko na prawdziwych strażników lasu, przy których gladiator na słupie to nieporadny karzeł ...
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że są nimi niespotykanych rozmiarów wiązy pospolite, zwane też polnymi ( inaczej : brzosty ) ulmus campestris, które tworzą naturalne obramowanie wejścia do lasu.W rzeczywistości mamy tu jednak do czynienia z odmianą nizinną wiązu górskiego (varietas subelipticifolia) o liściach eliptycznych, lecz szorstkich - a wiązy pospolite posiadają liście gładkie).
Trudno zrozumieć, dlaczego przetrwały? Ich pobratymcy spod zamku w Dobrej zostali pokonani przez 5. mm żuczka (graphium ulmi) już ponad 30 lat temu. Tylko przebogata mozaika gatunkowa całego otoczenia mogła odegrać tu istotną rolę, tworząc naturalny stan samoregulującej się, zdrowej równowagi, która ograniczyła nadmierny rozwój populacji szkodnika. Wiąz to drzewo długowieczne, spotykano egzemplarze nawet ponad 300. letnie o wysokości do 40 m. Drewno ma twarde i trwałe, elastyczne, zbudowane ze strzępiących się podczas obróbki włókien, oraz ciemnoorzechową twardziel z wąską otoczką bielu o żółtawym zabarwieniu. Korona wiązu jest rozłożysta a cień przez nią rzucany jest wyjątkowo delikatny, bez odczucia mroku.
Wiąz szypułkowy często przybiera w pokroju formę "płaczącą" z długimi zwisającymi końcówkami gałęzi.Mamy więc przykłady dwóch, jakże w różnych warunkach powstałych bram. Jedna z mistrzowsko ułożonych kamieni, zwieńczona posągami walczących ludzi - demonstracja, siły, waleczności - kult walki i zwycięstwa.
A za nimi, w głębi, kawał prawdziwego życia - obumierająca aleja próchniejących dębów czerwonych, których rola dekoracyjna już się dawno zakończyła < aleja stanowiła pewien naturalny łącznik, łagodzący estetyczne przejście pomiędzy krajobrazem naturalnym - lasem a nieco przyciętą (kiedyś) aleją kasztanowców oraz architekturą pałacową - w sumie ze 199.starych drzew, pozostało ok.140.
Teraz już tylko trwają jako (ledwo żywy) dowód na to, że przy nasadzeniach, znacznie lepiej jest opierać się na gatunkach drzew rodzimych niż obcych ( dąb czerwony trafił do nas z Ameryki Pn.). < Istnieje opracowanie prof. dr hab. Marka Siewniaka (Instytut Architektury Krajobrazu PK), które zawiera propozycje przebudowy wszystkich alei położonych na osi zamku. > Tak więc widzimy jak dzieło rąk ludzkich bardzo szybko pożera ząb czasu (korzystając z pomocy huby - phellinus robustus oraz przeuroczego chrząszcza - kozioroga dębosza).
Natomiast tuż obok, z przeciwległej strony szosy, wystarczyło, że człowiek tylko zainicjował dzieło, sadząc wiązy, a co do jego ostatecznej koncepcji i jej realizacji , ustąpił pola, dając wolną rękę przyrodzie. W ten sposób otrzymała ona szansę dopełnienia powierzonego dzieła ... i nie zawiodła. Porównując efekty, trzeba przyznać, że udowodniła przy tym swą zdecydowaną artystyczną i warsztatową wyższość. Jest nawet szansa, że jej dzieło przetrwa dla następnych pokoleń, gdyż istnieje wokół dosyć liczna, zdrowa, wielopokoleniowa rodzina wiązów. Natomiast, co do alei dębów czerwonych, można sądzić, że prędzej sami gladiatorzy zaatakują niszczące ją szkodniki, niż jakiekolwiek sensowne działania podejmie miejscowy konserwator przyrody. Pomysły sezonowego komercyjnego wykorzystania alei, w celu zdobycia środków na jej przebudowę, nie znalazły akceptacji konserwatora.
Tak więc zamiast nowych nasadzeń, zdrowych, rodzimych gatunków drzew, przywracających czytelność architektonicznie uporządkowanej przestrzeni, będziemy mieli atrakcję turystyczno - urzędniczą, w postaci zakonserwowanego, starego, dębowego próchna ... ( zresztą, urzędniczego też ... ). A wiązy, nawet w otoczeniu gladiatorów, czują się wyjątkowo swobodnie, co widać w przydrożnym rowie oraz w głębi zadrzewienia. Można tu spotkać znacznych i średnich rozmiarów wiązy szypułkowe (inaczej: limaki) ,ulmus laevis , o asymetrycznych gładkich liściach.
Nie spotkałem dotychczas trzeciego przedstawiciela tego gatunku a mianowicie wiązu górskiego , ulmus montana, o charakterystycznie trójklapowej, rozszerzonej u góry i szorstkiej blaszce liściowej . Egzemplarze tego gatunku spotykane były w parku w pobliskich Krapkowicach ( jest to odmiana tzw. leszczynolistna - varietas corylifolia).
Jesienią, wiąz szypułkowy, pięknie wybarwia swoje asymetryczne, gładkie liście, odcieniami brązu, czerwieni i żółci.
Wiązy ruszyły również pod zamek, gdzie błyskawicznie rosną, w samej granicy ze stadniną, przysłaniając sobą coraz bardziej zamkniętą przestrzeń widokową z perspektywy alei kasztanowej i dębowej. Mielibyśmy pod zamkiem więcej wiązów, lecz zostały wycięte w latach 60. ub. w. podczas bezsensownej budowy "socrealistycznego" ogrodzenia, wzdłuż "Pasażu Azalii", które przy okazji "zakuto w łańcuchy".
Potężny wiąz szypułkowy rośnie również w zadrzewieniu parkowym, ok. 50 m w głąb od drogi na staw tzw. Badehaus, w sąsiedztwie licznej rodziny klonów ( pospolitych i jaworów) oraz żywotników olbrzymich.