POLOWANIA WILHELMA II  W  MOSZNEJ.

(Wolne tłumaczenie z czasopisma WILD UND HUND  -  Moschen,  Erich Reisch. Opracowano na podstawie informacji p. Rozwity Malec z Mosznej. Zdjęcia z oryginalnego, albumu hrabiego - wł. p. Krystyny Gąsior z Mosznej ).

11  pędzeń w ciągu 5,5 godziny (efektywnego polowania), 1017 cesarskich strzałów w czasie 330 minut, daje statystycznie 3,08  a  więc  ponad 3 strzały na minutę, czyli oddawanie (niezwykle celnych) strzałów średnio co ... 20 sekund ...

 










 

CESARSKIE POLOWANIA WILHELMA II NA ŚLĄSKU

1901 rok
Kolejność polowań, dla których Jego Wysokość przybył na Śląsk i które przyobiecał śląskim magnatom, otwiera MOSZNA - posiadłość harbiego von Thiele Wincklera. Cesarz przybył do Mosznej 4. grudnia, wieczorem, pociągiem o godz. 6.35, który zatrzymał się na stacji, specjalnie na tę okoliczność przygotowanej - przy zamku.Tu najważniejszego gościa polowania wita hrabia Franz Hubert von Thiele Wincker i natychmiast udaje się powozem z eskortą do zamku, oddalonego o 5 minut drogi, trasą, w całości oświetloną palącymi się pochodniami.W zamku miało miejsce powitanie z resztą zaproszonych gości.

 


 Następnego dnia, rano o godz. 9.00 odtrąbiono rozpoczęcie polowania na bażanty. Dzień był słoneczny,
niebo przeźroczyste, wiał lekki wiatr, przy temperaturze minus 3 st.C. W trakcie polowania odbyło się 11 pędzeń,przy udziale 16. myśliwych - strzelców. Szesnastu myśliwych ustrzeliło 6 256 bażantów, 159 zajęcy oraz 16 sztuk innej zwierzyny - w sumie 6 431 sztuk zwierzyny.

 

 

 

 

Biorący udział w polowaniu cesarz strzelał wyłącznie do bażantów - kogutów i odstrzelił ich 927 sztuk, ponadto 12 zajęcy - w sumie 939 sztuk. Jego pomocnik zabrał ze sobą tylko 1 017 sztuk naboi, co daje  wynik 94,37% (powinno być : 92,33% ) * oddanych celnych strzałów. Przy kalibrze  broni (20), jakiej używał cesarz, było to znakomite osiagnięcie, wskazujące na sprawność cesarza.Pomiędzy szóstym i siódmym pędzeniem, udano się do zamku na śniadanie.Polowanie trwało do godziny 15.30,po czym wrócono do zamku, który był oświetlony pochodniami tak, jak poprzedniego dnia. Przy podjeździe do zamku wyłożono dziczyznę  (pokot) - Jego Wysokość Cesarz oraz pozostali zaproszeni goście, przed kolacją, z balkonu, odebrali pokot, po czym udano się na uroczystą kolację. Następnego dnia, tj. 6. grudnia, po południu,o godz. 2.30, cesarz wyruszył w dalszą podróż, do hrabiego Henckel von Donnersmarck  (Neudeck - Świerklaniec).                                                       

 


 1904 rok
Po trzydniowej wizycie i polowaniu w Strzelcach Opolskich, u hrabiego Martimera von Tschirschky - Renard, cesarz pojawił się w Mosznej. Pobyt u hrabiego von Thiele Winckler'a trwał od 3. do 4. grudnia.

 

 

 

 

 

 W polowaniu, oprócz gospodarza i cesarza Wilhelma II ze świtą, brali udział także m.in. hrabia generał von Holenau, hrabia von Moltke, właściciel Strzelec - hrabia von Tschirschky oraz książę von Donnersmarck.Cesarz ofiarował Franz - Hubert'owi von Thiele Winckler'owi wiele prezentów i drobiazgów, m.in. swoje zdjęcie z autografem i dedykacją, upamiętniającą  jego wizytę w Mosznej.


1911 rok


W dniach od 27. do 29. września , hrabia Franz Hubert von Thiele Winckler w swoim pałacu ponownie gości
cesarz Wilhelma II. W polowaniu wzięli udział, m.in. hrabia von Seherr Thoss z Dobrej, hrabia von Pucler
z Korfantowa, hrabia Gunter von Thiele Winckler z Meklemburgii, książę von Trachenberg i major von Coprivi. Specjalny pociąg, którym podróżował cesarz wraz z osobami towarzyszącymi, zatrzymał się w Mosznej na specjalnie przygotowanej na tę okazję i wspaniale udekorowanej stacji, gdzie Wilhelma II przywitał hrabia Frantz Hubert von Thiele Wockler, ubrany w odświetny, kompletny strój myśliwski  (druga marynarka wraz z kapeluszem, udekorowanym trofeum - kępką jeleniego włosia,  tzw. "Hirschfonger"). Cesarz również ubrany był w dworski strój myśliwski, a jego kapelusz, przyozdobiony piórami głuszca.      Z wagonu, jak zwykle,  jako pierwsze wybiegły dwa czerwone, krótkowłose charty. Cesarz zasiadł w powozie, zaprzężonym we wspaniałe konie, który zawiózł ich prostą jak sznurek aleją, do zamku. Po obydwu stronach drogi, stały dzieci szkolne z nauczycielami, tworząc szpaler. W tym polowaniu, oprócz cesarza, wzięło udział również pięciu zaproszonych gości, których listę z wybranymi nazwiskami, należało obowiazkowo przedłożyć w Berlinie, na parę tygodni przed polowaniem. W dniu polowania, wcześnie rano, zaczynało się przeganianie bażantów z pól i tych części lasu, które nie będą objęte polowaniem, w miejsca gdzie przejdzie nagonka podczas polowania.Tych "uciekinierów" wypłaszalii naganiacze małymi, kolorowymi chorągiewkami. Naganiaczami i kierował "Fasanenmeister" Reisch i  była to najważniejsza część przygotowań, od której zależał wynik polowania. Dla samego Reisch'a było to bardzo odpowiedzialne zadanie, z kolei naganiacze byli ludźmi doświadczonymi i godnymi zaufania i byli kierowani do tej pracy przez administrację leśną (Forstbeamtem).Około godziny dziewiatej przyjechali (myśliwi) goscie polowania.Po sygnale (na powitanie), odegranym przez brać myśliwską na trąbkach - rogach, ruszyli strzelcy wraz ze swoimi pomocnikami oraz osoby niosące amunicję,do starannie przygotowanych (stanowisk strzeleckich) schronień - parasoli. Szczególnie był piekny ten, gdzie stał cesarz - istne dzieło sztuki. Przy tym stanowisku miał swoje miejsce również hrabiowski pomocnik do spraw polowań (Leibjager) o nazwisku Nordhausen, który był odpowiedzialny za liczenie zestrzelonych bażantów. Cesarz posługiwał się strzelbą o kalibrze 20 oraz stosował do niej żółte naboje marki WOLF. Strzelał wyłacznie z prawej ręki, jedną serię po drugiej. Hrabia Thiele Winckler, jako gospodarz, nie brał w tych dniach udziału w polowaniach.Pojedynczy naganiacze, prowadzeni byli przez cały czas sygnałem z rogu i poruszali się dokładnie "jak po sznurku". Śniadanie było przygotowane w jednym, specjalnie do tego celu zbudowanym, bardzo ładnym drewnianym budynku. Wieczorem, po każdym dniu polowania, obok zamku, wyłożona była "cenna" dziczyzna. Przy oświetleniu z  pochodni, wychodził hrabia z Jego Wysokością Cesarzem na balkon i patrząc z podziwem na upolowaną zwierzynę, odbierali pokot. Wynik polowania odczytywał podniesionym głosem, pełniący funkcję łowczego ,  Wildmeister  Gnerlich - strzelono dwa do trzech tysięcy sztuk zwierzyny drobnej, z czego większą część (ilość), stanowiły bażanty. Sam cesarz, w ciagu dwóch dni,  ustrzelił 1 007  bażantów. Jednak oprócz tych zliczonych bazantów wyłożonych do pokotu, nie doliczono tych, które pozostały w lesie nie pozbierane. Takie cesarskie polowania były zawsze bardzo emocjonujące i kosztowne. Tak brzmiały pożegnalne, słowa Jego Wysokości Cesarza, przed odjazdem pociągu : "Mój kochany Thiele, u Ciebie podoba mi się zawsze, jest nadzwyczaj dobrze, dlatego, że wszystko tak łatwo przebiega", którymi gospodarz mógł być nawet nieco (przyjemnie) zaskoczony i wzruszony. Po dniach polowań miejscowi myśliwi z dobrymi psami powtórnie przeszukiwali opolowany wcześniej teren. Niektóre postrzelone i już padłe bażanty przynosiły psy, natomiast część jeszcze żywych postrzałków dostrzeliwano. Wynik samego przeszukania terenu, po takich polowaniach, bywał o wiele wyższy niż efekty obecnie prowadzonych tu polowań przez związek łowiecki. Takie rewiry do polowań jak w Mosznej i innych śląskich posiadłościach, nie napełniały się zwierzyną naturalnie i efekty polowań, które "rzucały na kolana", nie powstawały samoistnie, lecz były owocem bardzo wytężonej i intensywnej hodowli, pracy i pięlegnacji ... ale to już odrębna historia. (WILD UND HUND, Moschen, Erich Reisch; PAŁAC W MOSZNEJ, Marek Gaworski - tekst skompletowała i przetłumaczyła p. Rozwita Malec z Mosznej).

 

 

 1912 rok
Kolejny raz, cesarz Wilhelma II, zawitał do Mosznej 14. listopada . Cesarz przyjechał specjalnym pociągiem,
zszedł po dostawionych schodkach i czerwonym dywanie. Po oficjalnym przywitaniu z gospodarzem,
obydwaj zasiedli w powozie i przez bramę z gladiatorami przyjechali do pałacu.

 

 

 

 Tu nastąpiło powitanie z małżonką hrabiego oraz z resztą zaproszonych gości. W polowaniu, , oprócz naganiaczy i służących brało udział około 12.uczestników, m.in. Książę  Raciborski oraz hrabiowie, specjalnie zaproszeni przez hrabiego Franz'a Hubert'a von Thiele Winckler'a. Ogółem ustrzelono 2 839 sztuk zwierzyny, z czego, oczywiści  największa część przypadła na samego cesarza, ok. 600 sztuk.Wynikało to z faktu, że naganiacze oraz leśnicy, niemalże podtykali władcy zwierzynę wprost pod lufę. Po polowaniu, zadowolony ceszarz, opuścił pałac 15 listopada. W innym polowaniu, które miało miejsce w Mosznej w dniu 5. grudnia 1911r. brał również udział minister von Podbielski.

 

UWAGI :

*) Różnica w wyliczeniach, prawdopodobnie wynika z tego, że w niektórych przypadkach cesarz strzelał, równie celnie, do tej samej zwierzyny 2 razy (np. strzelając powtórnie do postrzałków). Różnica w wyliczeniach wynosi zaledwie 2,04 %, czyli dostrzelenia wymagało zaledwie ... 21 sztuk zwierzyny.

800_Polowanie_yrowa_Wilh._II.jpg

 


Wielka Encyklopedia PWN, wyd. z 2005r., tom 29.
*  Wilhelm II, z dynastii Hohezollernów, ur. 27.01.1859, Poczdam, zmarł 04.06.1941, Doorn (prowincja Utrecht, Holandia). Król pruski i cesarz niemiecki w latach 1888-1918, syn Fryderyka III, wnuk (ze strony matki) brytyjskiej królowej Wiktorii; dążąc do zapewnienia Niemcom światowej hegemonii, prowadził politykę "na krawędzi wojny" - kierował niemiecką ekspansją w Afryce, na Bliskim Wschodzie i Bałkanach, znacznie powiększył armię - co stało się jedną z przyczyn wybuchu I wojny światowej; w polityce wewnętrznej sprzyjał ożywieniu haseł nacjonalistycznych, m. in. wzmożeniu germanizacji ziem polskich; pozbawiony tronu po wybuchu rewolucji listopadowej 1918 w Niemczech (09.11), schronił się w Holandii, gdzie 28.11.1918 abdykował; postanowienie traktatu wersalskiego o postawieniu Wilhelma II przed sądem za czyny przeciw prawu i zwyczajom wojennym nie zostało zrealizowane z powodu odmowy jego ekstradycji przez rząd holenderski.

Uwagi gości :

" Hrabia Donnersmarck był tak obrzydliwie bogaty że miał nawet udział w utrzymaniu gospodarki Prus. Wilhelm II za nim nie przepadał, ale czego się nie robi ; ..."

Moszna, dnia 13.12.2009r.