Każde zetknięcie się z kompleksem pałacowo - parkowym w Mosznej, uświadamia nam jak daleko odeszła nasza współczesna cywilizacja od swoich prawdziwych źródeł. Akurat w tym miejscu sami też łatwo dostrzeżemy, jakim prostym sposobem można do nich powrócić, by zaspokoić swój głęboko, organicznie odczuwany brak, niedosyt, wywołany utratą kontaktu z przyrodą oraz cywilizacyjnym wyizolowaniem człowieka z jego naturalnego środowiska.
Łagodnie falujący krajobraz oraz otoczenie prostej, wiejskiej architektury, harmonijnie równoważą każdy, po mistrzowsku wkomponowany detal. Tę skalę musimy jednak zwielokrotnić, gdy znajdziemy się w pobliżu pałacu oraz potężnego, parkowego starodrzewia. Wywołane emocje, czasami już dawno zapomniane, potwierdzają naturalny, głęboki i ponadczasowy związek człowieka z przyrodą.
Wydawać by się mogło, że okres w którym hrabia Hubert von Tiele Winckler zdecydował się na zakup i rozbudowę swojej siedziby rodowej, dawał mu nieograniczone możliwości sięgnięcia do zupełnie odmiennych rozwiązań architektonicznych, odpowiadających najnowszym trendom tamtych czasów oraz ich odkrywczym wzorcom ideowym i estetycznym. ..
Jednakże w Mosznej nie zauważymy żadnych śladów, przypominających okres architektonicznej rewolucji - tutaj nikt nie miał zamiaru czegokolwiek budować od nowa, na gruzach ( dzisiaj, niestety, już spotyka się podobne pomysły).
Wartością najwyższą okazało się zachowanie ciągłości historycznej oraz odpowiednio zestawionej i wymodelowanej, architektonicznej formy. Niewątpliwie cała uwaga budowniczych skoncentrowała się na wyszukiwaniu i badaniu już istniejących zasobów, wykorzystywaniu dostrzeganych pomiędzy nimi związków poprzez pobudzanie i wyzwalanie drzemiącego w nich potencjału.
Stąd wszystkie zrealizowane z niezwykłym rozmachem dzieła, tak łatwo wpisują się w historyczną ciągłość naszej europejskiej kultury, pomimo ich pozornego wyhamowania a nawet zaimprowizowanego cofnięcia w czasie.
Na szczególną uwagę zasługują te przykłady, w których odkrywamy naturalne ślady naszej prahistorii, a więc sięgające początków cywilizacji oraz ścisłych w tym czasie związków człowieka z przyrodą. Hrabia Hubert był nie tylko ambitnym arystokratą oraz rzutkim i bogatym przemysłowcem, ale przede wszystkim utalentowanym, doskonale zorganizowanym, dociekliwym, pracowitym oraz niezwykle otwartym i wrażliwym człowiekiem. Pozwalało mu to w sposób bardzo prosty i bezpośredni odnajdywać w otoczeniu przyrody swoje głęboko zakorzenione, pradawne związki z naturą. Wyjątkowo je sobie cenił i chętnie do nich wracał, darząc je nie tylko szacunkiem, ale starał się ciągle żyć w bezpośrednim kontakcie z przyrodą ( stąd rozbudowa parku, rozwój gospodarki leśnej, łowiectwa a nawet liczne elementy dekoracyjne pałacowej architektury z egzotyką oranżerii, włącznie ).
Można odnieść wrażenie, że cała rozległa siedziba rodowa z jej charakterystyczną, "rozgadaną" architekturą, wtopioną w krajobraz, wybiega o wiele dalej w otaczającą przestrzeń, przekazując wiele przebogatych treści i przekraczając zdecydowanie granice pałacu, jego podwórza, stadniny, ogrodów i parku, pokonując nawet najdalej wysunięte krańce alei.
Hrabia nie miał najmniejszych wątpliwości, że jego prawdziwie ludzka, rodowa historia zaczęła się o wiele wcześniej i nieco dalej ... w bardzo odległym czasie i głębokim lesie, który starał się zarówno sobie, rodzinie, bliskim i znajomym jak najbardziej przybliżyć. Zespół pałacowo parkowy w Mosznej osadzony jest na zaprojektowanej osi symetrii, której przyporządkowana jest cała jego złożona i przebogata architektura. Jednakże określenie jej początku i końca wydaje się niemożliwe i takie założenie przyjęli najpewniej dawni architekci, nie próbując tym samym zamknąć pola dla lotnej wyobraźni przyszłych pokoleń.
Ta sama aleja lipowa, stanowiąca odcinek osi założenia pałacowo - parkowego, obecnie.
Parkowa lipa drobnolistna, w pełnym słońcu.
CZŁOWIEK LASU, czyli dlaczego prawdziwego wilka ciągnie do lasu ,
( poniżej, kompletny tekst, uzupełniony materiałem fotograficznym, którego fragmenty zamieścił "Tygodnik Krapkowicki" w nr 4/25 ze stycznia 2011 roku ).
1. PRADZIEJE
Ogromne dęby, buki, świerki, sosny i jodły w zwartym starodrzewiu nawet dzisiaj wyglądają groźnie i budzą respekt.
Nie mniejsze wrażenie musiały sprawiać na człowieku, który tysiące lat temu żył w ich cieniu i zmagał się na codzień z potęgą natury.Czy jednak wywoływała ona tylko uczucie zagrożenia i strachu ? Myślę, że w większym stopniu, poszanowania, podziwu a nawet zachwytu. Trwająca przez tysiąclecia wnikliwa obserwacja mechanizmów funkcjonowania przyrody, umożliwiała mu stałe zmiany i modelowanie własnego trybu życia,
by coraz lepiej przystawało do stawianych przez nią wymogów, co też równolegle tworzyło zręby przyszłej cywilizacji, głęboko osadzonej w otoczeniu przyrody.
Ciągle jednak byliśmy daleko w lesie i to życie lasu cały czas kształtowało jakość życia człowieka i formowało kierunki jego cywilizacyjnego rozwoju. Umiejętne korzystanie z leśnych dóbr dawało nie tylko szansę na przeżycie, ale także możliwość wychowania następnych pokoleń. W końcu któryś z naszych pradziadów pierwszy wyszedł z lasu, gdy zauważył, że bardziej się nabiega szukając pożywienia w lesie, niż uprawiając przydomowe poletko oraz udomowiając dzikie zwierzęta.
Pomimo tak odległego w czasie momentu opuszczenia lasu przez człowieka i ukształtowania własnego cywilizacyjnego środowiska, jego instynktownie silny, niemal atawistyczny związek z lasem, pozostał do dzisiaj.
Czasami wystarczy nieznaczny sygnał ze strony otoczenia i uruchamia się w nas cała wielopoziomowa gama zmysłów, która niezwykle skutecznie wyciąga człowieka na powrót do lasu i jak zapach chleba, kieruje wiekowego tułacza do dawno opuszczonego domu. A las potrafi z pełną wirtuozerią i koncertowo zagrać na wszystkich naszych uczuciach, by skutecznie zwrócić na siebie uwagę.
Sporo i dzisiaj mogą o tym opowiedzieć nie tylko ludzie zawodowo związani z lasem, ale każdy człowiek, którego wrażliwość zachowała jeszcze pełny ludzki wymiar i pozostała niezmiennie otwarta na piękno przyrody.
Zapędzeni przez współczesną cywilizację błąkamy się po zupełnie nam obcych, ślepych zaułkach, tracąc grunt pod nogami, gdy tymczasem las cierpliwie czeka na nas z niezwykle bliską nam ofertą pomocy, która od nowa ustabilizuje nasze życie, nie tylko w fizycznym wymiarze ciała, ale przede wszystkim, w pełnym wymiarze ducha.
2. KSIĘGA WYJŚCIA
Niemożliwy jest harmonijny rozwój człowieka, jego stałe doskonalenie się dla osiągnięcia pełnowymiarowej, ludzkiej osobowości, bez wychowania w klimacie stabilnej rodziny, sprzyjającego środowiska społecznego oraz kontaktu z naturą wraz z jej fascynującą, ożywioną częścią przyrody.
Dlatego też nigdy nie powinniśmy, "wychodząc z lasu", wywabieni cywilizacyjnym postępem, palić za sobą mostów, licząc na to, że współczesna cywilizacja znajdzie ekwiwalent na zaspokojenie absolutnie wszystkich naszych potrzeb.
Akurat tego najgłębszego zakresu potrzeb, odwzorowanych w kształcie naszej duszy, nie da się niczym innym zastąpić.
Powinniśmy więc korzystać z każdej możliwości życia, chociażby "pod lasem", odnajdując sens i mądrość natury w zawiłościach genialnie funkcjonującej przyrody, podziwiając jej piękno i dostrzegając, w takim właśnie kontrapunkcie, nasze własne, osadzone w głębokim lesie, korzenie.
Wyjście człowieka z lasu na odsłoniętą, otwartą przestrzeń, ograniczoną tylko odległą i nieuchwytną linią horyzontu, odkryło przed nim również nowe pole i ( wydawałoby się ) niczym nieograniczonych możliwości działania. W naszych warunkach, tę otwartą przestrzeń, musiał sobie człowiek, z niezwykłym poświęceniem i w ogromnym trudzie, zdobywać i wyrębywać sam, kształtując ją zależnie od posiadanej wiedzy, sprawności i potrzeb.
Odnosząc sukcesy i nabierając coraz większej pewności siebie, zaczynał zdecydowanie i coraz powszechniej realizować już własną wizję świata, podporządkowując sobie przyrodę i wyznaczając jej przez siebie określoną rolę i kierunki rozwoju. Pomiędzy światem "człowieka lasu" i tego, ucywilizowanego, który się już się dawno z lasem rozstał, powoli odkrywamy coraz wyraźniejsze, nienaturalne pęknięcie.
Jak gdyby na granicy tych dwóch światów, stanęli w Mosznej gladiatorzy, broniący przed obcymi z lasu, dostępu do strefy podległej bezpośrednim wpływom naszej cywilizacji, kształtowanej z ogromnym rozmachem, także z zaangażowaniem przyrody, ale całkowicie podporządkowanej ludzkiej woli.
Życie "człowieka lasu", było idealnie skonfigurowane z naturą, tworząc z nią od zawsze harmonijną i dynamiczną kompozycję, natomiast przekraczając bramę gladiatorów, człowiek starał się wyłącznie sam wyznaczać sobie nowe granice i życiowe drogi, wykreślając im najprostszą z możliwych trajektorii oraz podpinając pod nią, w odpowiednio dobranych punktach, całą od nowa zorganizowaną i zagospodarowaną przez siebie przestrzeń.
Tę trajektorię lotu niezwykle żywej wyobraźni hrabiego Huberta von Tiele Wincklera stanowi oś założenia pałacowo - parkowego, która rozpoczyna swój bieg jeszcze w lesie,gdzie zakotwiczona pośród pni potężnych wiązów, daje początek alei czerwonych dębów, a nieco dalej, oddzielona szosą, zostaje ostatecznie odcięta od lasu Bramą Gladiatorów.
Jej przeciwległy koniec jest właściwie niemożliwy do określenia, ponieważ tylko z pozoru wydaje się, że ostatnim punktem, który możemy wskazać na tej prostej, jest postument po dawnym pomniku hrabiego.
Dopisek
Otwartą przestrzeń poza aleją lipową, architektonicznie dopełnia hrabiowski cmentarzyk, położony na przedłużeniu jej osi, do którego dochodzimy zakolem skraju lasu i dróżką prowadzącą przez łąkę.
Aby znaleźć się na cmentarzu musimy jeszcze pokonać schody ...
Wiosną wśród kwitnących azali i pulsującej zieleni, trudno wywołać w sobie uczucie smutku, chociaż ogromnie żal piękna, przy tak wyraźnie dostrzeganym w całym otoczeniu, zjawisku przemijania ...