Zanim ruszymy z tarasu, owalnym i łagodnym, obustronnym biegiem schodów, w kierunku alei, odruchowo przebiegamy wzrokiem wzdłuż linii osi, trafiając u jej podstawy, na wycinek nieba, odbijającego się w wydłużonym, ogrodowym basenie, położonym centralnie, wzdłuż osi założenia pałacowo-parkowego. Obecnie jest to jedyny element architektury ogrodowej, który w naturalnej postaci zachował się do dzisiaj, sprawiając wrażenie, że jest w większym stopniu fragmentem architektury samego pałacu, niż leżącego u jego podnóża ogrodu ...
(01)
Po dawnych, stylowych ogrodach pozostała już tylko otwarta łąka z wypielęgnowanym trawnikiem, czasami tylko przeorywanym wiosną przez dziki, buchtujące pod samotnymi dębami w poszukiwaniu żołędzi. Niektóre z tych dębów były sadzone jeszcze przez pokolenia poprzednich właścicieli i ich wiek często przekracza 300 lat.
Centralne położenie basenu powoduje, że udając się w kierunku alei lipowej musimy go obejść, korzystając z dróżek ogrodowych, położonych tuż przy jego obrzeżach. Krawędzie obsadzone są obecnie gęstym żywopłotem, co znacznie zwiększa bezpieczeństwo spacerowiczów.
Na końcu basenu dróżki zbiegają się we wspólną ścieżkę, prowadzącą do mostku z potężnymi kamiennymi balustradami, a dalej, ku najbardziej reprezentacyjnej części parku.
Mostek wyznacza pewną granicę pomiędzy parkiem i ogrodem oraz daje początek Alei lipowej, która jest niezwykłym przykładem zarówno sztuki inżynierskiej jak i ogrodniczej, wykorzystującej umiejętnie otwartą do zagospodarowania przestrzeń, właściwości gleby oraz szczególne wymagania posadzonych roślin.
Środowisko okazało się idealne dla rozwoju mnóstwa azalii i różaneczników, które kwitnąc na przełomie maja i czerwca, oczarowują wszystkich paletą barw i zapachów.
Zawsze poddawaliśmy sobie naturę. Nawet lipy, przycięte na miarę ówczesnej ludzkiej wyobraźni, posadzili poprzednicy hrabiego równiuteńko, pod sznurek, po obydwu stronach parkowej alei.
Jednak z czasem ktoś wreszcie docenił ich szaleńczy pęd do życia, pozwalając, by ogławiane niegdyś pnie, strzeliły sobie swobodnie gałęziami ku niebu, zaspokajając własne fantazje.
W połowie długości alei możemy sobie wybrać dwie nowe ścieżki :
- przez mostek w prawo, wnikając w strefę dodatkowo upiększoną przez parkowego architekta, łącznie z malowniczo położoną Wyspą Wielkanocną oraz terenem dawnego stawu, przeznaczonego pod budowę nowego szpitala ( koncepcja horroru !),
- lub w lewo, w kierunku naturalnego starodrzewia, stawu Badehaus i Popowickiego Lasu z przebogatym starodrzewiem, przeznaczonym pod rezerwat przyrody.
Mostek nad odnogą kanału w kierunku Badehausu
Kontynuując spacer aleją, na samym jej końcu, dochodzimy do postumentu pomnika protoplasty rodu, Huberta von Tiele-Wincklera.
Aleja lipowa prowadzi nas w zagospodarowaną przestrzeń parku, biegnąc równolegle z nurtem położonych po obydwu jej stronach kanałów, aż do miejsca, które wydaje się być jej limitem, metą, punktem granicznym ludzkich możliwości wnikania w naturalną strukturę starodrzewia.
Jest to miejsce wyjątkowe, gdzie równo wytyczona oś alei ostatecznie się załamuje, drogi się rozchodzą, a wody ... wyraźnie zawracają.
Dalej pozostaje już tylko wyobraźnia, dzięki której myśli mogą nadal poszybować prostą trajektorią w kierunku dużo wcześniej wyznaczonym przez gladiatorów, a wtedy, biegnąc wzdłuż osi, nadal będą przenikać i odkrywać nowe, ciekawe i jeszcze nierozpoznane zakątki i krajobrazy.
Natomiast ciągle tu, na tej samej, geometrycznej wyznaczonej osi, zaledwie 300 m za pomnikiem hrabiego Huberta, znajduje się malowniczo położony, w kępie łąkowych zadrzewień, rodzinny cmentarzyk Tiele-Wincklerów.
W tym miejscu schodzą się wszystkie, nawet najdalsze drogi, które wszyscy, spoczywający w tym miejscu zdążyli kiedyś w swoim życiu przemierzyć.
Miejsce przepiękne, żywiołowo opanowane przez przyrodę. Może właśnie dlatego potrafi wzbudzać w odwiedzających tak wiele poważnych refleksji.
Dekoracyjne, z wielkim mistrzostwem wykute, ogrodzenie cmentarzyka.
Frantz Hubert, ustawiając posąg swego ojca, HUBERTA, na postumencie, chyba popełnił błąd, zwracając jego spojrzenie w stronę pałacu. Hrabia całym swym życiem dobitnie udowodnił, że dysponując niezwykle unikalną naturą odkrywcy, nie powinien być teraz zmuszany do wiecznego patrzenia w jeden i ten sam punkt, co będzie odbierał jako pozycję narzuconą, męczącą, a już co najmniej, wyjątkowo nudną.
Obecnie istniejąca tablica przypomina zarówno postać hrabiego jak i losy posągu.
Zadrzewienia w otoczeniu cmentarzyka, pozostają w stanie naturalnym, przy bardzo ograniczonej interwencji obecnych właścicieli tego terenu. Możemy więc odnaleźć tam zarówno niezwykłe przykłady twórczej wirtuozerii przyrody, jak i zastanawiające, ciągle niezatarte, smutne ślady przemijania ...
Niezwykły przykład niezwykłej siły witalnej dawno obalonego przez wiatry żywotnika olbrzymiego, którego konary zdążyły już nawet zmienić swą funkcję, przekształcając się w pnie zupełnie nowego pokolenia drzew, podążającego własną drogą do światła.
Zmurszałe resztki pnia po wiekowym dębie.
Zdjęcia wiosennych kwiatów - park w Mosznej, 15.04.2011r.
Fiołek leśny
Miodunka ćma
Szczawik zajęczy
Zawilec gajowy