Zatarcie skazania, czy zacieranie śladów inwestycyjnej głupoty ? Jeszcze jesienią 2011r. oznakowano zieloną farbą mnóstwo drzew na obrzeżach stawu Hubertus, które w zabytkowym parku stanowiły naturalne zadrzewienie wodochronne, w tym bezcenną biogrupę wierzby kruchej, posadowioną w swym naturalnym biotopie bagiennym.
Zjawisko było prawdziwym ewenementem i na szerszą skalę, ponieważ prezentowało w stanie dotychczas nienaruszonym ( chroniony bagnem i trzcinami ), naturalnie uformowany, wielopokoleniowy zespół roślinny o charakterze puszczy pierwotnej. Z całego zespołu wierzb pozostały już tylko okaleczone resztki ...
... oraz stary, poczciwy Jożin z Bażin (Józek z Bagien), który prawdziwym cudem, póki co, uniknął ścięcia.
Naprawdę nic nie stało na przeszkodzie, by całą biogrupę roślin jednak docenić i ocalić, a przy okazji, wkomponować w naturalne obrzeże parku, otaczającego staw...
Całą rodzinę Jożina okrutnie wyrżnięto.. sękate, poskręcane i spróchniałe pnie nie przedstawiają absolutnie żadnej wartości użytkowej, nawet jako opał, natomiast dla tego środowiska były autentycznym skarbem.
Młode lipy i buki z zielonym paskiem na pniu, wyznaczone do ścięcia ( zdjęcie z jesieni 2011r,)
... za chwilę już miało być po nich ... ( zdjęcie z jesieni 2011r.)
... dziś, nie mogłem uwierzyć własnym oczom : część zielonych pasków ... odparowała.
Widać wyraźnie, że marszałek ( ... szkoda, że tylko w ich przypadku ), skorzystał jednak z prawa łaski.
Ocaleni z bezsilnym Jożinem w tle ...
... wraz z całą grupą wybrańców losu na tle pałacu.
Ten pozbawiony sensu i związku z jakimkolwiek rytuałem, stos ofiarny, został złożony nie wiadomo komu, po co i za co, niewyobrażalnym kosztem i zupełnie bezcelowo.
Tak wyglądał w grudniu '11 skrajny dąb, przy wjeździe na teren budowy, pod którym radni sejmiku robili sobie jesienią pamiątkowe fotki, natomiast ...
... po dwóch kolejnych miesiącach widać, że nikt go nie oszczędza i zdążył zaliczyć kolejne ciosy - istnieją powszechnie stosowane i sprawdzone zabezpieczenia przed tego typu zagrożeniem, ale to zaledwie okruch z ogromu barbarzyństwa, które zafundowano tutaj przyrodzie.
O niezwykłej żywotności i nieprawdopodobnej sile witalnej starych drzew, świadczy przykład lipowego pnia nad sąsiednim stawem, którego tkanka twórcza dokładnie zasklepiła nie tylko pęknięcie po uderzeniu pioruna, ale również głęboki rzaz po próbie cięcia piłą. Wokół pnia, dla podtrzymania życia ( z uśpionych pod korą pączków ), wyrosła nawet koronka dodatkowych, młodych pędów.
Dęby znoszą jednak podobne okaleczenia o wiele gorzej.
W trzcinach od wielu lat zalega wierzbowy pień, który może tym razem już nie doczekać wiosny, jeśli specjalistom - egzekutorom naszego marszałka trudno będzie uwierzyć, że w takim położeniu można jednak swobodnie żyć ...
... a więc kolejnej wiosny, może już nikogo nie zdąży zachwycić pełnią rozkwitu swej, niewątpliwie reprezentacyjnej, męskości ... ( wierzby występują jako egzemplarze rozdzielnopłciowe - u osobników męskich występują żółte kwiaty wytwarzające sam pyłek ... ).
... no cóż, jak widać w pobliżu budowy, kości zostały rzucone ...
Wkoło cały czas " coś brzmi w trzcinie" ...
Nie takich gniazd oczekują wiosną bociany w Mosznej ...
Zczepiły się, jak dwie tłuste ważki wiosną, nad stawem.
Po prostu, na okrągło zalewają.
"Osuszają" i zalewają ... betonem. Widoczne potężne hałdy wybranej ziemi organicznej - żółty piasek i żwir, na pierwszym planie, muszą być dowożone z zewnątrz. Wystarcza niewielki skok temperatury powyżej zera i chwila odwilży i wszędzie powstaje błotna breja.
Głęboko zamarznięty spód jeszcze chwilę będzie pomagał w utrzymaniu na powierzchni ciężkiego sprzętu ... oby do wiosny ?
Praca wre ? Na pierwszym planie trzy ocalałe brzózki, ze śladami po wytarciu zielonych pasków. Najbardziej żal jednak lip, buków i grabów, które wycięto natychmiast z chwilą rozpoczęcia budowy. Pod nóż poszło również sporo dojrzałych wierzb, olch i dębów, stanowiących bezpośrednią otulinę parku oraz zabezpieczenie - utrwalenie brzegu stawu, od strony pałacu i Wyspy Wielkanocnej.
Wystający, świerkowy konar wskazuje jednoznacznie, że miał on kiedyś pełny dostęp do światła, rosnąc nad samym brzegiem stawu...
Zupełnie odruchowo uwaga kieruje się na resztki klimatu dawnej otwartej, naturalnej przestrzeni parkowej, oddanej przez hrabiego w absolutne władanie przyrodzie - tylko rajcy wojewódzcy uważają, że popełnił on fatalny błąd, który teraz, po tylu latach, należy wreszcie za wszelką cenę naprawić.
To przecież niewykonalne, aby sterroryzować i zmusić własną wyobraźnię do szaleńczej autodestrukcji i umiejscowienia akurat w tak harmonijnie skomponowanej perspektywie, kanciastej bryły blokowiska.