Moszna jest miejscowością szalonych ( ... bez najmniejszej  przesady ) kontrastów, wywoływanych i utrwalanych przez ludzi współcześnie za nią odpowiedzialnych. Dla zachowania równowagi, nasze zainteresowania, powinniśmy więc skierować w zupełnie przeciwległe i o wiele bardziej otwarte obszary, zdominowane nie przez urzędnicze szaleństwo, ale naturalne piękno otoczenia, niespotykane gdzie indziej, harmonijne  kompozycje krajobrazu, przyrody, architektury, stale wzbogacane nie tylko  barwną animacją  poszczególnych pór roku, ale również każdą minutą dnia.

Na szczęście,  lokalnych, ekscentrycznych decydentów, nigdy nie będzie stać na rozrzutne szastanie porównywalnym kapitałem,  przeznaczanym na degradację tego miejsca, który chociażby w niewielkiej części, odpowiadał  tym  wartościom,  które rodzina  Tiele Winckler'ów przeznaczyła na jego stworzenie. Można więc mieć pewność, że ostatecznie, całej posiadłości, miejscowym urzędnikom nigdy nie uda się  do końca spaskudzić ...

Bezpośrednim celem tego artykułu jest przekonanie osób zainteresowanych naszą miejscowością, że warto ją odwiedzać zawsze,  w każdej wolnej chwili,  gdyż dostęp do jej przebogatych  zasobów,  jest praktycznie nieograniczony i otwarte dla wszystkich ( ... a naprawdę,  jest w czym wybierać ! ). Załączony materiał fotograficzny to efekt zaledwie jednego, krótkiego,  popołudniowego spaceru. 

Samotna sosenka pospolita, na tle zadrzewionego obrzeża stawu Kalusznik .

Masywne mury ogrodzenia, zwieńczenia słupów oraz koronkowe, rozkrzewione "firanki", tworzą naturalny, intrygujący filtr estetyczny, poprzez który powoli odkrywamy detale pałacowej architektury.

Runął kolejny odcinek, pochylonego i spękanego muru ogrodowego ogrodzenia. Tym sposobem, trafiła się wyjątkowa okazja,  by utrwalić pałac w niespotykanej dotychczas i odsłoniętej zupełnie przypadkowo, nowej perspektywie.

Łabądek oraz wcale nie najbrzydsze stadko kaczątek ( ... z przewagą kaczorków ).

Dzieli nas  już tylko jeden kaczor.

Bez kaczora jest nam znacznie do siebie bliżej...

... mam nadzieję, że z tego splotu nie wyjdzie żaden gordyjski supeł  ...

... czyżby jednak ... serce ?

A jednak, trafiona, ...  zatopiona ?

... jak widać,  jest... niezatapialna !

 

... teraz, tym bardziej razem ?  ( ... kaczory bez szans ! )

Zimą do ratowania, zamarzniętego na tym stawie łabędzia, wzywano ekipę strażaków - niewykluczone, że właśnie ich skuteczna interwencja umożliwia nam dziś obserwację zupełnie na żywo, nowej, oryginalnej  aranżacji  "Jeziora Łabędziego" w Mosznej.

Bardzo łatwo harmonijnie zestawić obłe kształty dębowych konarów i fantazyjne obrzeża barokowej oranżerii. Niestety,  nie tylko kolor ścian, ale przede wszystkim kształty przeszklenia oraz fatalna estetyka wnętrza zdeprecjonowały zupełnie kompleksową wartość architektoniczną tego dzieła.

 

W dolnej części zdjęcia widać jasno zarysowane kontury zupełnie nowej hali namiotowej, pełniącej funkcję ujeżdżalni koni, położonej w miejscu dawnych szklarni ogrodowych.

Tajemniczą scenerię pierwszego planu, tworzą wiekowe dęby szypułkowe widoczne od strony stawu Hubertus, zajętego obecnie przez marszałka bagienną inwestycją.

Inwestycja sprawia bardzo ponure wrażenie a powycinane i okaleczone drzewa, podkreślają bezmyślność i barbarzyństwo jej inspiratorów i wykonawców, którzy, jak łatwo zauważyć, zdążyli już zaliczyć pierwszy poziom blokowiska i teraz będą się mogli już  piąć tylko wyżej, by autoprezentacja urzędniczej głupoty mogła stać się jeszcze bardziej widoczna i okazała.

Wszędzie widać mnóstwo odbitych w błocie i przemieszanych  tropów, zagubionych dzików i saren, którym rozbebeszono  ich wiekową, naturalną  ostoję.

Zapraszamy do Mosznej, której imponujące piękno, nawet poprzez rażący kontrast, staje się jeszcze większym przebojem, w zderzeniu z urzędowo narzucanym pop-bezguściem, nieuctwem i pospolitą głupotą.