Cypryśnik błotny (Taxodium distichum) jest jedynym ( oprócz modrzewia ) gatunkiem iglastym, który w naszej strefie klimatycznej zrzuca igliwie w okresie zimowym. Niewykluczone, że właśnie ta cecha (ogołocone z igliwia, "martwe" gałęzie) spowodowała, że został potraktowany jako tzw. posusz i wycięty. Wyrzynanie drzew w zabytkowym parku w Mosznej jest ostatnio "trendy", więc myślę, że nikt do całej sprawy nie będzie przywiązywał większej wagi. Na szczęście nie tylko hrabia z Mosznej sprowadzał do swego parku oryginalne gatunki drzew, lecz z nie mniejszą  pasją, robił to również jego sąsiad, hrabia z pobliskiej Dobrej, gdzie akurat  jeden z cypryśników szczęśliwie przetrwał do dzisiaj i stąd jego zdjęcie.

Cypryśnik błotny to drzewo iglaste dorastające do 30 metrów wysokości, a w USA, nawet do 50 metrów. Korona początkowo stożkowata a z wiekiem drzewa cylindryczna i gęsto ugałęziona. Kora cienka, czerwonobrązowa. Pędy ułożone naprzemianlegle, zdrewniałe i zielone - opadające wraz z igłami na zimę. Igły na pędach zdrewniałych są łuskowate i spiralnie ustawione. Na zielonych natomiast płaskie i miękkie do 20 mm długości, jasnozielone, ułożone grzebieniasto w dwa szeregi. Późną jesienią igły przybierają barwę...

 

 

 

 

 ... pomarańczowobrązową. Kwiaty męskie w długich zwisających wiechach pojawiają się już jesienią. Kwiaty żeńskie w szyszkowatych, kulistych kwiatostanach. Szyszki kuliste, do 3 cm średnicy. Składają się z kilkunastu łusek. Nasiona posiadają twardą, grubą łupinę. Występują po dwa pod każdą łuską.  Szczególnym wyróżnikiem tego gatunku są specyficzne cechy przystosowawcze do życia na terenach zalewowych ...

Cypryśnik błotny na wilgotnych terenach, okresowo zalewanych lub trwale podmokłych i niedostatecznie zaopatrzonych w tlen, tworzy bardzo charakterystyczne korzenie oddechowe - pneumatofory ( zgrubienia na korzeniach wyrastające powyżej poziomu gleby bądź wody w odległości do kilkunastu metrów od pnia. Umożliwiają one dostęp tlenu do systemu korzeniowego ).

Otoczenie cypryśnika w Dobrej,  tworzy przebogaty zespół roślin zlokalizowany na podmokłym i żyznym obrzeżu parkowego stawu ...

... bardzo chętnie odwiedzanym przez dziki, buchtujące za żołędziami oraz larwami owadów.

Na zimę nie traci samych igieł , lecz  odpadają zdrewniałych pędów całe, zielne krótkopędy wraz z przyrośniętym igliwiem.

 Zielone pędy są wyjątkowo delikatne, sprawiając wrażenie, nawet jesienią, ...

... młodej, świeżej, wiosennej zieleni, która w słońcu ...

... przenika cały przekrój korony.

W kierunku stawu teren obniża się bardzo  łagodnie, co pozwala na stały rozrost zadrzewienia  olchy czarnej, która rzucając cień, systematycznie ogranicza rozrost trzcin oraz kosaćców.

Nawet w najniższych partiach gałęzie cypryśnika są wyjątkowo żywe i nie tracą igliwia, czego z pewnością nie zauważymy u światłolubnych gatunków, w rodzaju modrzewia, czy sosny.

Podstawa pnia jest stabilna i masywnie ukorzeniona. Bruzdy w pęknięciach kory z powodzeniem wykorzystuje bluszcz.

Kora jest włóknista i odpada od pnia długimi, często wielokrotnie załamanymi pasami.

Z uwagi na niewielkie wahania poziomu wód powierzchniowych, pneumatofory nie dorastają do zbyt imponujących rozmiarów, ale widać wyraźnie ich żywą, wielowarstwową, pączkującą strukturę, która ...

... w razie potrzeby szybko może doprowadzić do ich intensywnego wzrostu.

Początek pneumatofora daje charakterystyczne załamanie korzenia, który nagle zaczyna wyrastać ponad powierzchnię gleby i w przypadku zalania wodą otrzymuje dodatkowy sygnał, by szybko piąć się w górę.

Właściwie trudno zauważyć inny gatunek drzewa, który mógłby stanowić w tym środowisku, dla cypryśnika, groźną konkurencję. Może to również wynikać z tego, że w okresie swej młodości był pieczołowicie pielęgnowany i dopiero w ostatnich latach jego otoczenie natura opanowała w sposób niezwykle żywiołowy i swawolny.

Warto odwiedzić park w Dobrej, który oddany został we niepodzielne władanie mądrej naturze. Sądzę, że wyprawy w sąsiedztwo Mosznej będą coraz częstsze, ponieważ park pałacowy w Mosznej już zdążył utracić swój szczególny charakter i zubożenie oraz deprecjacja jego zasobów będzie coraz bardziej się pogłębiać.

Cypryśnik "wypionowany" z fotoujęcia po przekątnej ( charakterystyczne, opadające płaty kory )

Podsiąkające lustro wody w otoczeniu cypryśnika, pobudziło drzewo do wykształcenia  pneumatoforów.

 Świeże buchtowisko dzików, wzdłuż ścieżki prowadzącej z pałacu obrzeżem stawu do parku.

 

 

 Pałac w Dobrej został zbudowany w 1750 roku w stylu baroku francuskiego przez hrabiego Erdmanna Carla von Roederna, królewskiego radcę dworu. Jego ojciec, Carl Gustaw, był pruskim ministrem wojny. W roku 1780 pałac kupił Lopold Heinrich von Seherr-Thoss, podczaszy księstwa górnośląskiego, radca dworu Fryderyka Wielkiego, jeden z największych posiadaczy ziemskich XIX wieku w Europie.
W połowie wieku XIX, za panowania rodu von Seherr-Thoss, pałac został przebudowany w modnym wówczas stylu neogotyckim, według planów architekta z berlińskiego Charlottenhof, Rudolfa Wilhelma Gottgetreu. Niektóre elementy pałacu, bramę wjazdową i stróżówkę zaprojektował słynny berliński architekt Carl Lüdecke, zwany „wirtuozem neogotyku”. Piękny park angielski, poprzecinany strumykami, kanałem, wyspami, stawami, utworzył berliński projektant Gustaw von Meyer, naczelny dyrektor berlińskich ogrodów, znany m.in. jako współtwórca oranżerii w Sanssouci. Pielęgnował go mistrz ogrodniczy z Bad Muskau, Eduard Petzold. Po kanale, strumykach i stawach pływano łódkami. W parku znajdowała się herbaciarnia, ogród różany oraz hotelik, zbudowany w stylu szwajcarskim. Park w każdą niedzielę był otwarty dla mieszkańców Dobrej i okolicznych wsi.
Hermann von Seherr-Thoss, ostatni właściciel pałacu, był starostą okręgu Falkenberg (Niemodlin), oficerem regimentu husarów. Opuścił pałac w pośpiechu 17 stycznia, dwa dni później zajęli go Rosjanie. Pałac spłonął w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach walk, toczonych pomiędzy Niemcami a czerwnoarmistami. Po wojnie resztki ocalonych mebli, wyposażenia i elementów budowlanych przywłaszczyli sobie okoliczni mieszkańcy.
Równie tragicznie zakończył się los pięknej i ekscentrycznej żony Hermanna, Amerykanki Muriel White. W marcu 1943 roku rzuciła się z okna, gdy ujrzała samochód gestapo, podjeżdżający pod pałac. Mówiono we wsi, że była amerykańskim szpiegiem. Opowiadano też że obawiała się o los synów, Hansa i Hermanna, których w roku 1937 potajemnie wysłała za ocean, zamiast do niemieckiego Wehrmachtu. Gestapo żądało, by sprowadziła synów z Ameryki, przeciwnie groził jej obóz.
Zbezczeszczone przez czerwonoarmistów, wywleczone z rodowego mauzoleum szczątki hrabiny, pochowała po wojnie kucharka, Balbina Jenek. Muriel spoczywa na cmentarzyku, przylegającym do parku i kościoła pw. św. Jana Chrzciciela...  ( fragmenty opracowania ).

 Dopisek :

 Grobowiec hrabiowski był niszczony po wojnie wielokrotnie. Chyba już ostatni raz,  został  sprofanowany na początku lat 70. ub.w.  Hrabiowskie szczątki  poniewierały się w krzakach w pobliżu parkowej kaplicy, skąd zostały pozbierane i zakopane przez miejscowego gajowego, Wilhelma Muszelika, nieopodal tego miejsca, które oznakowano dużym krzyżem z surowych, brzozowych okrąglaków. Były to szczątki w  resztkach munduru żołnierskiego, W. Muszelik twierdził, że pamięta jeszcze z dawnych czasów niezwykle uroczysty pogrzeb, który związany był z ich pierwotnym pochówkiem.