Od chwili opuszczenia pałacu przez Hansa-Wernera von Tiele-Winckler, pod koniec wojny w 1945. roku, hrabiowska siedziba jest niezmiennie traktowana, przez kolejnych zarządzających, wyłącznie jako źródło osiągania doraźnych korzyści. Nikt nigdy nie był zainteresowany spojrzeniem na posiadłość jako na całość, czyli doskonale zorganizowaną hrabiowską siedzibę rodową, ujętą w architektoniczną formę kompleksu pałacowo - parkowego.
Widok od strony starodrzewia parkowego w kierunku grobli na stawie Hubertus, gdzie obecnie postawiono pawilon szpitalny (?), hotelowy (?), przypominający swą lokalizacją oraz zblokowaną, martwą formą architektoniczną, więzienie "ALKATRAZ". Na pierwszym planie można było zobaczyć rów z podduszonymi karasiami, a powyżej, sztucznie zaprojektowana i obca temu środowisku, katalogowa zieleń i niezbędne w podobnej konwencji, "uromantyzowane", ścieżynki ...
Alcatraz – wyspa niedaleko San Francisco. W języku hiszpańskim zwana jest Wyspą Pelikanów (hiszp. Isla de los Alcatraces), a w angielskim nazywana także Skałą (ang. The Rock). Znajduje się na niej nieczynne już więzienie o zaostrzonym rygorze, działające od 1934 do 1963 roku. Zamknięte zostało głównie z powodu wysokich kosztów utrzymania oraz błędów konstrukcyjnych, które ułatwiały ucieczki.
Więzienie nie jest jedyną atrakcją turystyczną wyspy Alcatraz. Miłośnicy przyrody i architektury mogą tam napotkać siedliska wielu gatunków roślin i ptaków (zwłaszcza mew), które w marcu zakładają gniazda.
Na wyspie znajdują się też ślady trwającej dwa lata (1969 – 1971) okupacji wyspy przez Indian, np. ruiny małego osiedla mieszkalnego przyległego do więzienia.
(Wikipedia)
Do dzisiaj odczuwamy boleśnie skutki braków stosownych opracowań naukowych, co pozwala na dziką swawolę w kolejnych pomysłach na zagospodarowanie kompleksu oraz marne i tanie, jarmarczne, a przede wszystkim, tandetne upiększanie ostatnich skrawków wolnej przestrzeni, od wieków poddane władaniu natury.
Szalone pomysły urzędników doprowadzają pogubionych pracowników Centrum Terapii Nerwic do tak skrajnych stanów napięcia, że ( jak widać ), już nawet sami, mając do dyspozycji własny zespół odpowiednich specjalistów, nie są w stanie sobie z nimi poradzić. Świetnie wykorzystano ich desperację oraz skłonność do odruchowego podpisywania każdej petycji, aby urzędnicy mogli tylko swoje nieszczęsne pomysły, na siłę, przepchnąć do realizacji.
Brak koordynacji w zarządzaniu posiadłością doprowadza do fatalnych skutków. Przez kilka, grudniowych dni, odławiano ryby w spuszczanym stawie Kalusznik. Pod koniec akcji część ryb, które nie przedstawiały większej wartości rynkowej, spuszczono do rowu (pozostałego po stawie Hubertus ), gdzie bardzo łatwo trafiały w ręce przypadkowych amatorów taniego "wędkowania" ...
Wyraźne przekroczenie granica brawury ... podobnie jak inwestor wchodzący z budową pawilonu do stawu Hubertus. Amator ryb zaryzykował własne zdrowie, gdy tymczasem 200 m dalej mógł sobie nałapać karasi do woli, gołymi rękami.
Wspomniany inwestor, niestety, nie ma do wyboru żadnej alternatywy ...
Instynkt polowania okazuje się widać silniejszy od zdrowego rozsądku, co zresztą, podobnie jak u wielu zarządzających pałacem, nie bywa wcale zjawiskiem zbyt odosobnionym.
Zdecydowanie lepiej powracać w Mosznej do zapomnianych, rozległych, przestrzennych scenerii oraz wywoływanych przez nie klimatów, które przetrwały w niezmienionej formie od czasów hrabiego. Bardzo łatwo pozwolą nam przywołać, chociażby na chwilą, odległe historycznie obrazy oraz pozostałe po nich okruchy piękna. Co istotne, stanowią one również niezbite dowody mądrego zarządzania posiadłością w tamtych czasach i ważny punkt odniesienia do oceny tego, w jaki sposób posiadłość jest zarządzana dzisiaj.